Kultura,  lifestyle

Jak zacząć rok bez alkoholu? O akcji tipaton tammikuu słów kilka

Co jakiś czas obiega polski internet akcja, która promuje miesiąc trzeźwości. Bywa to styczeń, bywa listopad (#jesieniarabezbrowara), bywa sierpień (katolicki miesiąc trzeźwości), a bywa jakikolwiek inny miesiąc. Niestety właściwie żadna nie spotkała się z dostatecznie dużym entuzjazmem, by się przyjąć na stałe jako świecka tradycja. Nie to, co w Finlandii – tam od 1942 roku co styczeń obchodzi się tipaton tammikuu.

Skąd to się wzięło?

Tradycja abstynenckiego stycznia sięga w Finlandii czasów II wojny światowej. W kraju nękanym wyniszczającymi walkami brakowało już absolutnie wszystkiego. Organizowano kursy doszkalające z czynności wszelakich, aby możliwie jak najwięcej produktów można było wytwarzać samodzielnie. Tymczasem sprzedaż alkoholu stale rosła, a solidarności z żołnierzami i emocjonalnego zaangażowania ludności cywilnej w toczoną wojnę nigdy za wiele…

Państwo postanowiło działać. W maju 1942 roku drastycznie podniesiono ceny alkoholu – wódki o ponad 50%, a piwa- o 25%.  Co więcej, wprowadzono też ustawę, która ograniczała możliwość sprzedaży wysokoprocentowego alkoholu – jedna osoba mogła kupić maksymalnie litr podczas jednej wizyty w sklepie.

Jednocześnie podjęto działania propagandowe: w tym samym roku  organizacja Propaganda-Aseveljet rozpoczęła kampanię Raitis Tammikuu (dosłownie: abstynencki styczeń),  która spotkała się z bardzo pozytywnym odzewem. W jej promocję włączył się również ówczesny przewodniczący eduskunty, Väinö Hakkila, dzięki któremu akcja nie uległa zapomnieniu w kolejnych latach.

Od tego czasu co roku obchodzi się abstynencki styczeń – raz z mniejszym, raz z większym entuzjazmem. Po czasie nazwa kampanii uległa zmianie na nieco mniej dosłowne, ale za to bardziej wpadające w ucho tipaton tammikuu (dosłownie: styczeń bez kropelki), które ostało się do dziś.

Obecnie

Dziś w tipaton tammikuu uczestniczy zwykle kilkanaście procent Finów i chociaż nie jest to najlepszy okres, to liczba ta znów zaczęła rosnąć: z 11% w 2018, przez 12% w 2019 do zaskakujących 18% w styczniu 2020. Co piąty uczestnik bezalkoholowego miesiąca przyznaje, że wraca do wyzwania co roku.

Co ciekawe, w miesięcznej abstynencji częściej uczestniczą kobiety niż mężczyźni, mieszkańcy miast i miasteczek niż aglomeracji helsińskiej czy wsi. Najczęściej deklarowaną motywacją podjęcia wyzwania jest po prostu chęć spróbowania miesiąca bez alkoholu. I tyle. Ale czy rzeczywiście nie kryje się za tym nic więcej?

Jak zauważa w swojej książce Aleksandra Michta-Juntunen, po intensywnym alkoholowo grudniu (w Finlandii bardzo procentowo obchodzi się zwykle tzw. pikkujoulut, czyli firmowe i koleżeńskie wigilijki, o świętach i sylwestrze nie wspominając) wiele osób potrzebuje takiego bezalkoholowego miesiąca, aby zregeneować organizm. Dla wielu osób znaczenie też ma prowadzenie zdrowszego trybu życia, który przecież nie składa się tylko z lepszego odżywiania i aktywności fizycznej. To wszystko sprawia, że styczeń jest dziś idealnym momentem na taką bezalkoholową akcję: miesiąc abstynencji to z jednej strony nie aż tak drastyczne, a z drugiej – bardzo zdrowe postanowienie noworoczne. A jeśli ćwierć kraju dzieli twoje wysiłki, nie jest aż tak trudno się w nim utrzymać.

Skoro już podejmujemy takie zbiorowe wyzwanie, spodziewamy się zwykle, że będzie widać jakieś efekty – najlepiej dużo i szybko. A widać? No, jest podobnie jak z innymi postanowieniami noworocznymi – trochę widać, trochę nie widać. Ale to nie znaczy, że ich nie ma.

Najbardziej efektowną statystyką jest zwykle spadek sprzedaży alkoholu w sklepach Alko (jedynych sklepach z alkoholami wysokoprocentowymi w Finlandii) – utrzymuje się on zwykle na poziomie 20-30%, chociaż w 2019 było to już 35%. Od wielu lat styczeń jest zresztą okresem najniższej sprzedaży alkoholu w ciągu roku – za to z początkiem lutego Alko odnotowuje szybki wzrost, około 15%. Podobnie jest też z restauracjami: ich przychody spadają w styczniu o średnio 40%, a w lutym rosną o około 20%.

I to właściwie koniec większych optymistycznych statystyk w temacie. Lekarze przyznają, że na izbach przyjęć mają podobną liczbę pacjentów przez cały miesiąc, a policjanci zauważają, że chociaż w tym miesiącu odnotowują nieznaczny spadek przestępczości, to wcale nie musi on wynikać z abstynencji: jest to po prostu najzimniejszy miesiąc i chętniej spędzamy go we własnych domach.

Co jakiś czas pojawia się też sprzeciw wobec tej tradycyjnej akcji. Argumentuje się go tym, że jeden miesiąc bez alkoholu wiele nie zmieni, a skoro są też i tacy, który w lutym sięgną po procenty ze zdwojonym entuzjazmem, to może lepiej w ogóle nie podejmować wyzwania. Czy mają rację?

Dobry zwyczaj

Eksperci są zgodni: nawet miesiąc przerwy od napojów wyskokowych poprawi nam zdrowie. Zwłaszcza jeśli grudzień rzeczywiście okazał się intensywnym alkoholowo miesiącem, to nasz organizm będzie bardzo wdzięczny za 31 dni odpoczynku i regeneracji.

Ale nawet jeśli po świętach nasze wątroby nie umierają, to tipaton tammikuu wcale nam nie zaszkodzi. Na przykład THL (taki fiński odpowiednik Ministerstwa Zdrowia) podaje takie korzyści jak: lepszy sen, lepsze samopoczucie fizyczne i psychiczne czy poprawa kondycji wątroby, ale także zwiększone prawdopodobieństwo spadku wagi, obniżenia ciśnienia krwi czy osłabienia objawów refluksu żołądkowego i bóli brzucha.

Co więcej, taki miesiąc abstynencji powinien też sprawić, że zmniejszy nam się tolerancja na alkohol i jednocześnie zwiększy podatność na kaca – w ten sposób powinno nam być łatwiej utrzymać się w abstynencji lub ograniczeniu alkoholu.

Szczęśliwe zakończenie?

Wróćmy jeszcze do tego początku lutego. Czy rzeczywiście jest tak, że po miesiącu abstynencji wrócimy do alkoholu ze zdwojoną siłą? Badania EHYT pokazały, że blisko połowa uczestników wyzwania pozostaje przy styczniowej abstynencji na dłużej – świadomie lub nie.
Coraz częściej pojawiają się także osoby, które podejmują się abstynencji przez cały rok – szacuje się, że obecnie jest ich w fińskim społeczeństwie około 15%. Nawet jednak ci, którym zdarza się spożywać napoje wyskokowe, robią to coraz rzadziej. W stosunku do najgorszych w ostatnim półwieczu lat 2005-2007, to spożycie spadło o 15% do 2016 roku – a patrząc na nieco nowsze statystyki samego tipaton tammikuu, możemy podejrzewać, że ten trend się jak najbardziej utrzyma.
Trzeba jednak zwrócić uwagę, że ta inicjatywa raczej nie jest skierowana do osób uzależnionych – badania potwierdzają też, że udział w tipaton tammikuu takie osoby podejmują rzadko. Do najbardziej docelowej grupy przekaz nie trafia. Dlaczego? Co trzeba zmienić? To już temat do szerszych badań.

Podejmij wyzwanie

Jakby jednak nie patrzeć, trudno doszukać się w tipaton tammikuu złych stron czy zagrożeń, które czyhają na nas przy realizacji innych noworocznych postanowień. Nie musimy obawiać się zakwasów ani kontuzji, większych wydatków czy braku energii – nawet jeśli się nie uda, możemy tylko zyskać.

Jeśli to wszystko brzmi dla was chociaż trochę kusząco, podejmijcie nasze wyzwanie #tipatontammikuu. Trochę jeszcze poczekamy na koniec pandemii, siłownie pozamykane, loty wstrzymane, wiele potencjalnych noworocznych postanowień nam odpadło. Zróbmy coś dla siebie z własnego domu!

Żeby nam wszystkim było raźniej, przez cały styczeń będziemy częściej pisać o sprawach (bez)alkoholowych. A jeśli podejmiecie wyzwanie, postujcie z #tipatontammikuu i oznaczajcie nas – wspierajmy się i podejmijmy to wyzwanie razem!


Źródła: