O tym, jak czarodziejka Tuominen zamienia guziki w mleko
Poszłam na wystawę, jak zwykle przypomniawszy sobie o niej niedługo przed jej końcem. Chciałam iść na tę konkretną wystawę, bo zobaczyłam ją na Instagramie, ale zanim dotarłam do Taidehalli zdążyłam już zapomnieć, co tak właściwie mnie w niej zaintrygowało. Może to i lepiej. Prace Anu Tuominen były wielką niespodzianką, a wydaje się, że to właśnie słowo pasuje do nich idealnie. Niespodzianka. I humor. I magiczna przemiana.
https://www.instagram.com/p/B7c7MRsHqyM/
Anu Tuominen jawi się jako swego rodzaju czarodziejka, bo przy pomocy bardzo prostych działań sprawia, że w naszych oczach przedmioty przeobrażają się w coś innego. Korale w koszyku są jagodami. Guziki w blaszanej bańce wyglądają zupełnie jak mleko. Zawartość mydelniczki może być tylko mydłem, nawet jeżeli akurat jest kamieniem. A czasami nie trzeba niczego poza nadaniem tytułu, tak jak kiedyś zrobił to mistrz Marcel Duchamp i piłka staje się polem.
Kolory u Anu Tuominen są jednocześnie narzędziem i tematem. W różnych pracach są w kółko to segregowane, to na rozmaite sposoby mieszane — ale nigdy w tradycyjnym, malarskim rozumieniu. Kolor ma wielu wysłanników. Nośnikiem koloru może stać się wszystko, ale najczęściej artystka zwraca się do tego, co jest kolorem samym w sobie: do kredek, a ponad wszystko do nitek i włóczek. Barwne kłębki są wszechobecne i wszechmocne: okazuje się, że bez problemu przenikają przez powierzchnię porcelany, wcisną się wszędzie. Za ich pomocą artystka pokazuje, jak kawa miesza się ze śmietanką, jak roztapiają się lody i jak pomarańcza przekształca się w sok.
Poza samymi nitkami pojawia się dużo tekstyliów oraz różnorakich robótek ręcznych. Co oczywiście ma związek z wszędobylskimi nitkami. Ilość tekstyliów użytkowych tylko podkreśla związek prac Tuominen z codziennością, do której przez wieki były przypisywane wszelkie rękodzieła. A codzienność to, wiadomo, kultura niska, nie to co kultura wysoka, do której należała Sztuka przez duże „Sz” razem z całym mitologiczno-historycznym zapleczem akademii sztuki. Obecnie oczywiście cały podział na kulturę wysoką i niską bardzo się rozmył, czego dowodem jest chociażby to, że galerie sztuki chętnie wystawiają skarpetki i marchewki z włóczki Tuominen, a do tego wszystkiego dzieła eksponowane są na starych stołach, taboretach i regałach. Ale także tutaj tradycyjnie pojęta Sztuka Wysoka ma swój udział: jako cytat. Myślę konkretnie o mojej ulubionej postaci z Rembrandta, która skradła mi serce, gdy kiedyś została bohaterem mema, a przez Tuominen została przywołana w towarzystwie innego obrazu tego samego malarza.
Jutro dziś będzie wczoraj. Huomenna tänään on eilen. Wydawać by się mogło, że sprawa jest poważna: ach, sztuka, jak wzniośle, jak filozoficznie! Ale nie tędy droga. Może być zupełnie inaczej: śmiesznie, kolorowo, z niecodzienną perspektywą. Może po prostu fajnie jest stworzyć zdanie, w którym wczoraj, dziś i jutro stoją obok siebie.
Dawno tak dobrze nie bawiłam się na wystawie. Ostatnio chyba wtedy, gdy poszłam do galerii średniowiecznej w poznańskim Muzeum Narodowym z innymi amatorami historii sztuki i razem obśmialiśmy wszystkich świętych bez nosów. Z jakiegoś powodu wydawali się wtedy niesamowicie zabawni. Przecież sztuka nie zawsze musi być poważna.