Kultura,  literatura

Kraków, 1829 | Anniina Mikama „Uczeń kuglarza”

Druga część elektryczno-magicznej trylogii Anniiny Mikamy, Uczeń kuglarza, dzieje się 60 lat przed wydarzeniami Magika i złodziejki, a do tego nie w Helsinkach, a w Krakowie. Autorka w końcu odkrywa przed nami tajemnicę, którą mamiła nas przez całą pierwszą część serii — jak do tego wszystkiego doszło? Bo chociaż Magik i złodziejka to przede wszystkim historia Miny, to jakoś te przedziwne okoliczności musiały się ułożyć zanim dziewczyna weszła na scenę: lata z nieba musiała spaść gwiazda, a pewien kuglarz musiał przyuczyć młodego chłopaka na zegarmistrza.

Zastanawiać się można, po co tak kombinować i cofać się w czasie, jakby nie można było wszystkiego ułożyć chronologicznie. To proste — historia opisana w Uczniu kuglarza opiera się na tym, co w Magiku i złodziejce było wielkim odkryciem wywracającym interpretację całości do góry nogami. Na dobrą sprawę jednak nie musimy znać fabuły Magika i złodziejki, by z przyjemnością przeczytać Ucznia kuglarza — ale to dzięki poznaniu bohaterów takimi, jakimi stali się po połowie stulecia możemy bardziej docenić ich kreacje. Nie zostało to bezpośrednio opisane, ale widzimy, jak się zmieniają i jak ich plany się realizują. Rozciągnięcie w czasie każe też zastanowić się nad dalszą perspektywą, nad tym, co dzieje się po zakończeniu Magika i złodziejki. Czy poznamy ciąg dalszy w kolejnej książce? A może autorka zabierze nas jeszcze dalej w przeszłość? Jeśli tak, to gdzie? Podążając rozpoczętym schematem do młodości Seweryna Króla, czy może do przeszłości Toma, czyli, paradoksalnie, w daleką przyszłość?

Możliwe, że Ucznia kuglarza czytało mi się tak dobrze właśnie z względu na pewną znajomość świata, który jednak bardziej się rozwija niż przedstawia od nowa. Niektóre postaci i elementy historii są już nam znane, więc nie musimy wyobrażać sobie wszystkiego zupełnie od początku, a do tego od razu widzimy wydarzenia i postaci w szerszym kontekście. Ale to nie jedyny powód, dla którego druga część podobała mi się bardziej niż pierwsza. W Uczniu kuglarza tajemnica z przeszłości to nie tylko coś, co można drążyć przez ciekawość, ale sprawa mająca wpływ na teraźniejszość postaci. Wątek romantyczny z kolei okazał się bardzo prosty, ale przez realistyczne nieprzekombinowanie dobrze zgrywa się z resztą historii, co trzeba docenić zwłaszcza przy porównaniu z nieco banalnym rozegraniem sprawy w Magiku i złodziejce. (Brzmi to jakby dobra książka nie mogła obyć się bez historii miłosnej, z czym można się oczywiście kłócić, ale akurat nie mam zamiaru tego robić.) Nietypowym zagraniem było za to odebranie głównemu bohaterowi możliwości chodzenia na początku fabuły i pokazanie procesu, w którym Wiktor przyzwyczaja się do nowej sytuacji.

W ramach swego rodzaju metatekstowej refleksji autorka każe Wiktorowi czytać książki przygodowe i irytować się na przedstawienia nieróżniących się od siebie nawzajem protagonistów: wszystkich pełnosprawnych i nieprawdopodobnie wręcz zwinnych. Uczeń kuglarza automatycznie sytuuje się jako przeciwwaga, skoro tu główny bohater jeździ na wózku krześle na kółkach. I chociaż problemy związane z niepełnosprawnością są odnotowane w fabule, ba, mają na nią wpływ, to z pewnym sensie Wiktor jest równie zręczny, co postaci z jego książek. Chłopak tak samo wykazuje się zastanawiającą zwinnością: jest w stanie niepostrzeżenie przemieszczać się na swoim krześle po cudzym domu, chować się i nawet skradać. To trudne do uwierzenia, ale niezaprzeczalnie sprawiedliwe — skoro literatura pozwala na niesamowite, często przeczące prawom fizyki wyczyny osobom bez niepełnosprawności, to dlaczego odmawiać tego  innym? Wiarygodność ostatecznie wcale nie jest najważniejszym kryterium w książce z elementami fantastycznymi.

Najciekawszym aspektem Ucznia kuglarza była dla mnie nie oryginalna kreacja głównego bohatera ani zabawy z chronologią, a fakt, że akcja rozgrywa się w historycznym Krakowie. Oznacza to, że my, osoby zapoznające się z przekładem Sebastiana Musielaka, mamy do czynienia z książką napisaną po fińsku przez Finkę, dziejącą się w polskim kontekście i przetłumaczoną na polski. W tej sytuacji czytelnik potencjalnie ma większą wiedzę o świecie przedstawionym niż pisarka, a detale, które w oryginale czy innych tłumaczeniach nie mają zbytniego znaczenia, tutaj mogą zwracać uwagę. Czytelnik jednak może tylko się zastanawiać — w praktyce największą wiedzę ma tłumacz. Na szczęście tłumacz ma też moc, aby pewne drobne niedociągnięcia oryginału poprawić i sprawić, że czytelnicy nawet się nie dowiedzą. Nie miałam w rękach oryginału, więc niczego się nie dowiedziałam. Ale zastanawiam się chociażby, czy autorka używała zdrobnień imion tak, jak widzimy je w polskim tłumaczeniu, czy imię „Tamzara” ma sugerować pochodzenie bohaterki czy po prostu dla autorki brzmiało jak pospolite polskie imię, chociaż dla nas to raczej Tamara z literówką. Czy nazwisko Zimnickiego zostało wyjaśnione fińskim czytelnikom czy też uwaga, że robi się od niego zimno miała być wewnętrznym żartem pisarki i ewentualnie puszczeniem oczka w naszą stronę? A może to była gra słów, która po polsku nie miałaby sensu, więc musiała zostać zastąpiona jakąś inną?

Od początku śledziłam też uważnie wszystkie wzmianki dotyczące historii — ktoś był na wojnie, gdzieś było powstanie — czy autorka wiedziała, do czego się odnosi czy po prostu potrzebowała jakiejś tam wojny, aby epizodycznie pojawiła się w dwóch wypowiedziach? Spoiler: wygląda na to, że wiedziała. Niby nie miało to żadnego znaczenia dla fabuły, ale zawsze miło wiedzieć, że takie szczegóły zostały przemyślane. Nie żebym od razu oczekiwała pełnej zgodności z realiami historycznymi — w takim przypadku historia o dwójce nastolatków raczej nie mogłoby być zbyt ciekawa, nawet gdyby obrazek uzupełnić o kuglarza i przybysza z przyszłości. Jako klimatyczne tło historia została wykorzystana bardzo zgrabnie i nieuprzejmością byłoby wytykanie jej błędów.


Ucznia kuglarza, podobnie jak pierwszą część serii Anniiny Mikamy wydało wydawnictwo Dwukropek, a przetłumaczył Sebastian Musielak. Dziękujemy za przekazanie nam egzemplarzy recenzenckich!

Tutaj przeczytać możecie nasz tekst o pierwszej części serii, która, mimo braku pary, wprawiła nas w bardzo steampunkowy nastrój.